Jan Twardowski – wiersze o miłości

6 minuty czytania

Ksiądz Jan Twardowski i wiersze o miłości? Co on o niej wiedział? Pomyślałby ktoś. A jednak. Ks. Twardowski był jednym z tych poetów, którzy bacznie obserwowali świat. Nie tylko czuł, ale też trafnie interpretował to, co dookoła. Pisał wiersze o miłości do Boga, to jasne. Nie bał się jednak rozprawiać o tej ludzkiej, całkiem zwyczajnej, czym zyskał sympatię nie tylko wśród wierzących. Jego poezja zawiera uniwersalne prawdy o życiu…

Tym razem porozmawiajmy o miłości. Bez niej prawdopodobnie nie byłoby wierszy.

Jan Twardowski
wiersze o miłości

Poczekaj

Nie wierzysz – mówiła miłość
w to że nawet z dyplomem zgłupiejesz
że zanudzisz talentem
że z dwojga złego można wybrać trzecie
w życie bez pieniędzy
w to że przepiórka żyje pojedyńczo
w zdartą korę czeremchy co pachnie migdałem
w zmarłą co żywa pojawia się we śnie
w modnej nowej spódnicy i rozciętej z boku
w najlepsze najgorsze
w każdego łosia co ma żone klępę
w dziewczynkę z zapałkami
w niebo i piekło
w diabła i Pana Boga
w mieszkanie za rok

Poczekaj jak cię rąbnę
to we wszystko uwierzysz

***

Żeby móc tak nareszcie uprościć,
jedną miłość wybrać z wielu miłości,
jedną przyjaźń najbardziej prawdziwą,
z zim na łyżwach – tę jedną szczęśliwą,
z psów kudłatych – najwierniejsze psisko,
z prac doktorskich – jasną nade wszystko

To bliziutko już od tej prostoty
do jedynej za Bogiem tęsknoty

O stale obecnych

Mówiła że naprawdę można kochać umarłych
bo właśnie oni są uparcie obecni
nie zasypiają
mają okrągły czas więc się nie spieszą
spokojni ponieważ niczego nie wykończyli
nawet gdyby się paliło nie zrywają się na równe nogi
nie połykają tak jak my przerażonego sensu
nie udają ani lepszych ani gorszych
nie wydajemy o nich tysiąca sądów
zawsze ci sami jak olcha do końca zielona
znają nawet prywatny adres Pana Boga
nie deklamują miłości
ale pomagają znaleźć zagubione przedmioty
nie starzeją się odmłodzeni przez śmierć
nie straszą pustka pełną erudycji
nie łączą świętości z apetytem
bliżsi niż wtedy kiedy odjeżdżali na chwilkę
przechodzą obok z niepostrzeżonym ciałem
ocalili znacznie więcej niż duszę

Żal

Żal że się za mało kochało
że się myślało o sobie
że się już nie zdążyło
że było za późno
choćby się teraz pobiegło
w przedpokoju szurało
niosło serce osobne
w telefonie szukało
słuchem szerszym od słowa
choćby się spokorniało
głupią minę stroiło
jak lew na muszce
choćby się chciało ostrzec
że pogoda niestała
bo tęcza zbyt czerwona
a sól zwilgotniała
choćby się chciało pomóc
własną gębą podmuchać
w rosół za słony
wszystko już potem za mało
choćby się łzy wypłakało
nagie niepewne

Bliscy i oddaleni

Bo widzisz tu są tacy którzy się kochają
i muszą się spotkać aby się ominąć
bliscy i oddaleni jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało

 są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło

 bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają-to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami

 można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem.

Ryczał

ryczał na cztery 
strony świata że miłość odeszła 
miała być zawsze a była za krótko 
miała być jak mercedes a była jak moskwicz 
nawet wiatr co na nas gwiżdże 
rozpłakał się w studni 
głuptasie nie wybrzydzaj 
wystarczy że przyszła

Odeszła

Czy miłość co odeszła raz jeszcze powróci

Czy przejdzie przez pokój jak pies oswojony

Na dzień dobry niedobry potrąci nas nosem

Przypomni stare listy czy Boga przeprosi

Że przyszła jak dama odeszła jak chamka

Jan Twardowski – Boję się Twojej miłości

Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata
biblijnego tupania
boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny
jak mrówka przed niedźwiedziem
krzyże ustawiasz jak żołnierzy na wysokich
nie patrzysz moimi oczyma
może widzisz jak pszczoła
dla której białe lilie są zielononiebieskie
pytającego omijasz jak jeża na spacerze
głosisz że czystość jest oddaniem siebie
ludzi do ludzi zbliżasz
i stale uczysz odchodzić
mówisz zbyt często do żywych
umarli to wytłumaczą

boję się Twojej miłości
tej najprawdziwszej i innej

Czekanie

Kiedy na miłość niecierpliwie czekasz
pomiędzy dzwonkiem a otwieraniem drzwi
czasem wepchnie się kurczak, za chudy na rosół
opluje deszcz
nie kracz
jeszcze podziękujesz Bogu
gdy przyjdzie tylko pies

Jan Twardowski – Miłość

Jest miłość trudna
jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia
jest przewidująca
taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby
niedokładna jak uczeń co czyta po łebkach
jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie
jest miłość wariatka egoistka gapa
jak jesień lekko chora z księżycem kłamczuchem
jest miłość co była ciałem a stała się duchem
i ta co nie odejdzie – bo znów niemożliwa

Czekanie

Myślisz – znowu się spóźnia
zaraz się obrażasz
marudzisz jak sikorka ta brzydsza bez czubka
kto miłości nie znalazł już jej nie odnajdzie
a kto na nią wciąż czeka nikogo nie kocha
martwi się jak wdzięczność że pamięć za krótka
miłość dawno przybiegła i uklękła przy nas
spokojna bo szczęście porzuciła ciasne
spróbuj nie chcieć jej wcale wtedy przyjdzie sama

***

Nie płacz w liście 
nie pisz, że los Ciebie kopnął 
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia 
Kiedy Bóg drzwi zamyka – to otwiera okno 
Odetchnij, popatrz 
Spadają z obłoków 
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia 
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju 
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz

Jan Twardowski – O mi­ło­ści bez ser­ca

Mo­dlę się jesz­cze do mi­ło­ści bez ser­ca
nie­za­po­mi­naj­ki niby nie­bie­skiej ale szorst­kiej
jak czę­sto tyl­ko od pła­czu po­trzeb­ne jest ser­ce
do pi­sa­nia li­stów na mięk­ko
oko­licz­no­ścio­wych wzru­szeń
ma­lo­wa­nia świę­tych
szu­ka­nia dru­gie­go cho­ciaż nie do pary
po to aby wy­bie­rać środ­ki ła­twe i nie zło­te
żeby za­zdro­ścić przez te­le­fon
wy­naj­dy­wać sła­be stro­ny ka­mie­nia

Ser­ce to jesz­cze za mało żeby ko­chać

Krótka i długa

miłość krótka zaboli jak odcisk nie w porę
jak jęczmień co czerwienieje gdy na deszcz się zbiera
zresztą dajcie mi spokój
tłumaczy się sama
najgorsza miłość długa ale nie do końca

Jeśli nie do końca

Jeżeli kochasz
tydzień
dwa miesiące
nawet przez pięć lat
i pisząc

„Wisienko kochana
wyję prosto do ciebie
jak jamnik od rana”

cierpliwy jak baranek
co na klęczkach swoją matkę ssie

Kto do końca nie kocha
ten odchodzi paskudny
i wszystko źle

Święty gapa

Kochał – ale nikt go nie chciał
śpieszył się – nikt na niego nie czekał
kołatał – kto inny otwierał
biegł z sercem – droga się urwała
jeszcze tęsknil za kimś przez furtkę ogrodu

– nie chce nie dba żartuje
wróżyli mu z liści

i było pusto wkoło
jakby świat powiedział
na wieki wieków amen
już tylko przez grzeczność

Nie jak ale dlaczego

Dlaczego krzyż
uśmiech
rana głęboka

Widzisz
to takie proste
kiedy się kocha

On

Zatrzymał się
cień pod oknem
nade mną chmury wędrowne
udam że mnie nie ma
zapomnę
puka
znów nie otwieram
myślę: – Późno ciemno.
– Kto? – pytam wreszcie
– Twój Bóg zakochany
z miłością niewzajemną

Teoretyk

Tu leżą starego kawalera kości
co za długo studiował traktat o miłości

Przyszła

Znowu przyszła do mnie samotność 
choć myślałem że przycichła w niebie 
Mówię do niej: 
– Co chcesz jeszcze, idiotko? 
A ona: 
– Kocham ciebie

/ Jan Twardowski – wiersze o miłości/

Co o tym myślisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *