Jan Twardowski – wiersze o miłości

Ksiądz Jan Twardowski i wiersze o miłości? Co on o niej wiedział? Pomyślałby ktoś. A jednak. Ks. Twardowski był jednym z tych poetów, którzy bacznie obserwowali świat. Nie tylko czuł, ale też trafnie interpretował to, co dookoła. Pisał wiersze o miłości do Boga, to jasne. Nie bał się jednak rozprawiać o tej ludzkiej, całkiem zwyczajnej, czym zyskał sympatię nie tylko wśród wierzących. Jego poezja zawiera uniwersalne prawdy o życiu…
Tym razem porozmawiajmy o miłości. Bez niej prawdopodobnie nie byłoby wierszy.
Jan Twardowski
wiersze o miłości
Poczekaj
Nie wierzysz – mówiła miłość
w to że nawet z dyplomem zgłupiejesz
że zanudzisz talentem
że z dwojga złego można wybrać trzecie
w życie bez pieniędzy
w to że przepiórka żyje pojedyńczo
w zdartą korę czeremchy co pachnie migdałem
w zmarłą co żywa pojawia się we śnie
w modnej nowej spódnicy i rozciętej z boku
w najlepsze najgorsze
w każdego łosia co ma żone klępę
w dziewczynkę z zapałkami
w niebo i piekło
w diabła i Pana Boga
w mieszkanie za rok
Poczekaj jak cię rąbnę
to we wszystko uwierzysz
***
Żeby móc tak nareszcie uprościć,
jedną miłość wybrać z wielu miłości,
jedną przyjaźń najbardziej prawdziwą,
z zim na łyżwach – tę jedną szczęśliwą,
z psów kudłatych – najwierniejsze psisko,
z prac doktorskich – jasną nade wszystko
To bliziutko już od tej prostoty
do jedynej za Bogiem tęsknoty
O stale obecnych
Mówiła że naprawdę można kochać umarłych
bo właśnie oni są uparcie obecni
nie zasypiają
mają okrągły czas więc się nie spieszą
spokojni ponieważ niczego nie wykończyli
nawet gdyby się paliło nie zrywają się na równe nogi
nie połykają tak jak my przerażonego sensu
nie udają ani lepszych ani gorszych
nie wydajemy o nich tysiąca sądów
zawsze ci sami jak olcha do końca zielona
znają nawet prywatny adres Pana Boga
nie deklamują miłości
ale pomagają znaleźć zagubione przedmioty
nie starzeją się odmłodzeni przez śmierć
nie straszą pustka pełną erudycji
nie łączą świętości z apetytem
bliżsi niż wtedy kiedy odjeżdżali na chwilkę
przechodzą obok z niepostrzeżonym ciałem
ocalili znacznie więcej niż duszę
Żal
Żal że się za mało kochało
że się myślało o sobie
że się już nie zdążyło
że było za późno
choćby się teraz pobiegło
w przedpokoju szurało
niosło serce osobne
w telefonie szukało
słuchem szerszym od słowa
choćby się spokorniało
głupią minę stroiło
jak lew na muszce
choćby się chciało ostrzec
że pogoda niestała
bo tęcza zbyt czerwona
a sól zwilgotniała
choćby się chciało pomóc
własną gębą podmuchać
w rosół za słony
wszystko już potem za mało
choćby się łzy wypłakało
nagie niepewne
Bliscy i oddaleni
Bo widzisz tu są tacy którzy się kochają
i muszą się spotkać aby się ominąć
bliscy i oddaleni jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło
bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają-to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami
można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem.
Ryczał
ryczał na cztery
strony świata że miłość odeszła
miała być zawsze a była za krótko
miała być jak mercedes a była jak moskwicz
nawet wiatr co na nas gwiżdże
rozpłakał się w studni
głuptasie nie wybrzydzaj
wystarczy że przyszła
Odeszła
Czy miłość co odeszła raz jeszcze powróci
Czy przejdzie przez pokój jak pies oswojony
Na dzień dobry niedobry potrąci nas nosem
Przypomni stare listy czy Boga przeprosi
Że przyszła jak dama odeszła jak chamka
Jan Twardowski – Boję się Twojej miłości
Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata
biblijnego tupania
boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny
jak mrówka przed niedźwiedziem
krzyże ustawiasz jak żołnierzy na wysokich
nie patrzysz moimi oczyma
może widzisz jak pszczoła
dla której białe lilie są zielononiebieskie
pytającego omijasz jak jeża na spacerze
głosisz że czystość jest oddaniem siebie
ludzi do ludzi zbliżasz
i stale uczysz odchodzić
mówisz zbyt często do żywych
umarli to wytłumaczą
boję się Twojej miłości
tej najprawdziwszej i innej
Czekanie
Kiedy na miłość niecierpliwie czekasz
pomiędzy dzwonkiem a otwieraniem drzwi
czasem wepchnie się kurczak, za chudy na rosół
opluje deszcz
nie kracz
jeszcze podziękujesz Bogu
gdy przyjdzie tylko pies
Jan Twardowski – Miłość
Jest miłość trudna
jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia
jest przewidująca
taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby
niedokładna jak uczeń co czyta po łebkach
jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie
jest miłość wariatka egoistka gapa
jak jesień lekko chora z księżycem kłamczuchem
jest miłość co była ciałem a stała się duchem
i ta co nie odejdzie – bo znów niemożliwa
Czekanie
Myślisz – znowu się spóźnia
zaraz się obrażasz
marudzisz jak sikorka ta brzydsza bez czubka
kto miłości nie znalazł już jej nie odnajdzie
a kto na nią wciąż czeka nikogo nie kocha
martwi się jak wdzięczność że pamięć za krótka
miłość dawno przybiegła i uklękła przy nas
spokojna bo szczęście porzuciła ciasne
spróbuj nie chcieć jej wcale wtedy przyjdzie sama
***
Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka – to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz
Jan Twardowski – O miłości bez serca
Modlę się jeszcze do miłości bez serca
niezapominajki niby niebieskiej ale szorstkiej
jak często tylko od płaczu potrzebne jest serce
do pisania listów na miękko
okolicznościowych wzruszeń
malowania świętych
szukania drugiego chociaż nie do pary
po to aby wybierać środki łatwe i nie złote
żeby zazdrościć przez telefon
wynajdywać słabe strony kamienia
Serce to jeszcze za mało żeby kochać
Krótka i długa
miłość krótka zaboli jak odcisk nie w porę
jak jęczmień co czerwienieje gdy na deszcz się zbiera
zresztą dajcie mi spokój
tłumaczy się sama
najgorsza miłość długa ale nie do końca
Jeśli nie do końca
Jeżeli kochasz
tydzień
dwa miesiące
nawet przez pięć lat
i pisząc
„Wisienko kochana
wyję prosto do ciebie
jak jamnik od rana”
cierpliwy jak baranek
co na klęczkach swoją matkę ssie
Kto do końca nie kocha
ten odchodzi paskudny
i wszystko źle
Święty gapa
Kochał – ale nikt go nie chciał
śpieszył się – nikt na niego nie czekał
kołatał – kto inny otwierał
biegł z sercem – droga się urwała
jeszcze tęsknil za kimś przez furtkę ogrodu
– nie chce nie dba żartuje
wróżyli mu z liści
i było pusto wkoło
jakby świat powiedział
na wieki wieków amen
już tylko przez grzeczność
Nie jak ale dlaczego
Dlaczego krzyż
uśmiech
rana głęboka
Widzisz
to takie proste
kiedy się kocha
On
Zatrzymał się
cień pod oknem
nade mną chmury wędrowne
udam że mnie nie ma
zapomnę
puka
znów nie otwieram
myślę: – Późno ciemno.
– Kto? – pytam wreszcie
– Twój Bóg zakochany
z miłością niewzajemną
Teoretyk
Tu leżą starego kawalera kości
co za długo studiował traktat o miłości
Przyszła
Znowu przyszła do mnie samotność
choć myślałem że przycichła w niebie
Mówię do niej:
– Co chcesz jeszcze, idiotko?
A ona:
– Kocham ciebie
/ Jan Twardowski – wiersze o miłości/