Halina Poświatowska — wiersze o śmierci

Halina Poświatowska często pisała wiersze o śmierci. Trudno się dziwić. Śmierć wszak chodziła za nią jak cień.
Jej serce było poważnie chore. W czasach, w których żyła, była to wada nieuleczalna. Jak pisała w jednym z listów jej mama, Stanisława Mygowa, biografia Haliny Poświatowskiej to “szalenie łatwa sprawa. Szpital, szpital, sanatorium dla odmiany i znowu szpital”. To tam poznała przyszłego męża, Adolfa Poświatowskiego, który zmarł zaledwie po dwóch latach ich małżeństwa. Poetka została wdową mając 21 lat…
Zaryzykowałabym stwierdzenie, że Halina Poświatowska nie była poetką z wyboru. To poezja wybrała ją. Pisała zapewne, bo wszystkiego tego, co zesłał jej los, nie pomieściłoby jej chore serce. Musiała dać upust myślom pełnym miłości i … śmierci. Dziś czytając jej poezję, czujemy, że jest prawdziwa, dotkliwa, wręcz przeszywająca. Wzdychamy, myślimy: “to jest wspaniałe”. Stoi za tym jednak dramat młodej kobiety, która przegrała nierówną walkę ze śmiercią.
A teraz wiersze. I cisza. Poczytajmy.
Halina Poświatowska często pisała wiersze o śmierci. Trudno się dziwić. Śmierć wszak chodziła za nią jak cień.
Halina Poświatowska
wiersze o śmierci
Halina Poświatowska
*** (Jestem Julią)
Jestem Julią
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła
mój żywy organizm
rozkołysała zmysły
odeszła
Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisła
krzyczę wróć
wołam wróć
plamię
przygryzione wargi
barwą krwi
nie wróciła
Jestem Julią
mam lat tysiąc
żyję —
Halina Poświatowska
Zamiast trenu
Rosemarie – poprzez palce
różowy prześwituje płomień
to krew krążąca lekko
po swych pienistych drogach
Rosemarie — zieleń
na gałęziach w wietrze tańcząca
Rosemarie — niecierpliwość
kwietniowego krzewu
Rosemiarie — dłonie
dziecinnie krągłe dłonie
z których życie wypadło
jak piłka
Halina Poświatowska
*** (Mój kochany zapytał mnie: czy wierzysz w życie po śmierci?)

Halina Poświatowska
Mokra Ofelia
czerwienią
wspięta na policzki
rozsypała się w płatkach po wodzie
wielki księżyc zgarnęła w rękaw
potem z nagła włożyła na głowę
i na palcach
na włosów krańcach
w tej czerwieni
to złota to święta
tańczyła
jakby wiatr ją opętał
popłynęła wzdłuż rzeki stromo
z wodorostów tłumem ze słomą
wplątaną w zaciśnięte palce
wyciągnęłam ją z wody białą
i na drogach pasmem świetlistym
rozwiesiłam te włosy aby wyschły
Halina Poświatowska
Nad Heloizą
Heloiza nie była grzeszna
Heloiza nie miała welonu
Heloiza nie spała w rzece
Obnosiła swoją złotą nagość
po zakurzonych ulicach
wielkie sosny — umarłe przed nią
śpiewały: — hosanna hosanna
Heloiza — zielona łodyga
Heloiza — zalążek kwiatu
Heloiza — smagła czereśnia
przyklękła pod ciężarem planu
hosanna — krzyczeli — hosanna
potem wzięli Heloizę białą
ubrali w biały welon
i w smutnej utopili rzece
Heloizy złote obłe ciało
— hosanna —
Halina Poświatowska
*** (na krawędzi mijania)

Halina Poświatowska
*** (Kiedy Izolda umierała)
Kiedy Izolda umierała — Tristan pochylał się nad
szpitalnym łóżkiem — ręką miękką i chłodną dotykał
rozpalonego czoła. Podawał oddech — z własnych
ust — i piła Izolda życie z oddechu kochanka.Pod-
trzymywał jej osuwającą się głowę, wąskie szczupłe
plecy. — Obojczyki wychudłe podnosiły się spiesznie,
aby nadążyć za oddechem. Serce biło prędko, nierów-
no. Izolda zaciskała palce wokół ręki Tristana.
Przemów do mnie — prosiła — chcę słyszeć twój
głos — jeszcze mogę słyszeć — mówiła.
Milczał Tristan — i umarła ślepa Izolda przyciskając
usta do rąk kochanka.
Które miękkie były i chłodne.
Halina Poświatowska
*** (Hypacja malowała rzęsy lekko)
Hypacja malowała rzęsy lekko
w jej czynności był umiar — półcień
fioletowy na białym policzku
przelotnym gołębiom sypała
czerwone ziarno słów
przechodząc obok drzew
pozdrawiała je skinieniem głowy
rosło w niej zielone zdziwienie
rozgałęziło się zielone zdziwienie
tak żyła
a umarła po prostu
z miłości
Halina Poświatowska
*** (jestem jak gwiazda)

Halina Poświatowska
*** (w jadowitym brzęku)
W jadowitym brzęku
w szeleście traw
w niezdarnych skrzydłach pszczoły
miłość mieszka
w pocałunki ubrana
jak drzewo w krople
rosnę
i gdy myślę o tobie
to tak
jakby motyl trzepotał w dłoni
uwięziony i ślepy
a czas
przyczajony poza mną w skoku
trzyma w wąsach źdźbło
dzisiejszy dzień
Halina Poświatowska
*** (mówisz — na śmierć)
mówisz — na śmierć
mówisz — na wieczność
a jeśli zmienisz się w drzewo
czy mogę liczyć na to że wzejdziesz
pod moim oknem
a jeśli — w szybę
czy będzie można końcem języka
podrażnić twoje dzwoniące jestem
a jeśli — w wiatr
czy będę trawą którą rozszumisz
a jeśli — w światło
czy będę nocą którą rozproszysz
a jeśli — dniem
czy dobrą chmurą osłonisz
moją zmęczoną głowę
jak ją weźmiesz lekko
we włosy
pieszczotą palców zwinnych
wszepczesz
trwam
Halina Poświatowska
*** (jak będziemy odchodzić)
jak będziemy odchodzić
ofelio ofelio
jak zostaniemy
ofelio zielona wierzbo
zanurzyłaś palce w stawie
i usta
tuliłaś do mokrych kamieni
mówiłaś
wodo ty która mnie nie znasz
bo dopiero dziś przyszłam
przejrzeć się w tobie
bądź mi kochankiem
wodo ziemio
a przecież chodziło o dotyk
tylko o dotyk
słońca pieszczotę
rozstrzeloną na ciepło
promieni
wiatr
włosy roztrącał łagodnie
jakby nigdy nie miał
kąśliwych ust
wyrywających pnie osadzone w ziemi
wodo
unieś moje ciało
jak miłość uniosłaś
ziemio
Halina Poświatowska
Wiersz dla mnie

Halina Poświatowska
*** (kiedyś przyjdzie wielkie pogodzenie)
kiedyś przyjdzie wielkie pogodzenie
z półką na książki
z obrazem
(światło elektryczne — maleńki cud wyobraźni)
kiedyś przyjdzie wielkie zaspokojenie
głodu rąk i nóg
(moje stopy jeszcze ciągle bezczynne
po kostki zanurzone w filozofii)
i będzie cisza tak wielka
jak gdyby we wszystkich orkiestrach
umarły bębny
na anewryzm gwałtownego serca
***
Myślałam o tym, jak doskonale ziemia unicestwia to
wszystko, co jest człowiekiem: ambicje, pragnienia,
uczucia; wszystko, co jest ważne, pulsujące życiem,
zdobyte i nie zdobyte na równi. Dziwiłam się lu-
dziom, którzy wypełniając codzienne obowiązki nie
zwracają uwagi na nieodwołalny kres swej krzątani-
ny. Śmierć wypełnia moje myśli i tym razem jej atak
był celny.
Halina Poświatowska
*** (ile lat mają twoje ręce)
le lat mają twoje ręce
sękate drzewa
są wiosną
kiedy dotykają moich włosów
poprzez kruchość jesieni
przebija
zapach zbudzonych kłączy
szept ziemi
pośrodku suchych palców
tańczy kwietniowy wiatr
gnę
moją zieloną szyję
głębiej — ostre pragnienie
przywrzeć
skórą ciepłą
do twoich rąk
/ Halina Poświatowska — wiersze o śmierci/